Nowa recenzja filmu John Wick 4

bek1n1 kwietnia, 2023

Witaj ponownie, panie Wick. Reżyser Chad Stahelski i Keanu Reeves powrócili do kin po czterech latach od premiery John Wick 3 – Parabellum, prezentując nam John Wick 4. Film miał premierę prawie dwa lata temu, ale warto było na niego czekać. Stahelski oraz scenarzyści Shay Hatten i Michael Finch postawili na mocno mitologiczne podejście, które znamy z poprzednich rozdziałów, jednocześnie ulepszając akcję pierwszego filmu. Dzięki temu ostatnia godzina „Johna Wicka 4” należy do najlepszych w gatunku. Można zaufać moim słowom.

Recenzja John Wick 4

Film „John Wick: Chapter 4” rozpoczyna się sceną, w której tytułowy bohater (grany przez Reevesa) znowu musi uciekać przed nikczemnymi siłami Wysokiego Stołu. Głównym złoczyńcą serii jest markiz de Gramont (w tej roli Bill Skarsgård), przywódca Wysokiego Stołu, który stale podnosi nagrodę za głowę Johna Wicka, a także eliminuje innych członków organizacji, takich jak Winston Scott (w tej roli Ian McShane). Początkowe sceny filmu przenoszą nas do Japonii, gdzie John Wick szuka pomocy u szefa tamtejszego Continental Hotelu, Shimazu (Hiroyuki Sanada), i wpada w konflikt z niewidomym zabójcą z Wysokiego Stołu, znanym jako Caine (w tej roli twardy Donnie Yen). W filmie pojawiają się także Laurence Fishburne, grający Q Wicka, który pomaga mu zdobyć nowy kuloodporny kombinezon, oraz Shamier Anderson, wcielający się w zabójcę czekającego na odpowiednią cenę za głowę Johna Wicka. Fabuła filmu, mimo jego epickiego czasu trwania (169 minut), skupia się bardziej na postaciach i ich motywacjach niż poprzednie części serii. „John Wick: Chapter 4” dostarcza więc dawkę wciągającej akcji, która z pewnością przypadnie do gustu fanom poprzednich odsłon.

„Idź i zrób to”. Stahelski i jego zespół tworzą sekwencje akcji, które wydają się równocześnie dynamiczne i artystycznie skomponowane. Często reżyserzy, którzy zbyt wiele zastanawiają się nad swoimi scenami strzelanin, wybierają styl, który wydaje się oderwany od rzeczywistości, pozbawiony napięcia i bardziej skupia się na estetyce niż treści. Wielcy twórcy filmów akcji starają się sfilmować walkę w sposób, który nie traci na napięciu, a jednocześnie jest widowiskowy. Sekwencje akcji w „John Wick: Rozdział 4” są długimi bitwami i scenami strzelanin w stylu gun-fu między Johnem a dziesiątkami przeciwników, którzy go nie szanują. Ale te sceny są tak zaplanowane, że nigdy nie tracą swojego napięcia.

Film ma też wspaniale zdefiniowane cele. W pewnym momencie John i jego wrogowie ustalają zasady walki, w tym czas trwania, rodzaj broni i inne zmienne. Ale w rzeczywistości każda główna scena akcji jest bardzo przejrzysta i wyraźnie pokazuje, co musi zrobić John i z kim musi się zmierzyć, aby przejść na kolejny poziom. Prostota celów pozwala na złożoną choreografię. Wiemy, co John musi zrobić, aby kontynuować swoją drogę, tak jak od początku pierwszego filmu. Wiele współczesnych filmów akcji jest zbyt skomplikowanych, zbyt dużo postaci lub niejasnych celów, ale filmy „Wick” są tak dobrze zaplanowane, że mogą z powodzeniem korzystać z tych prostych konstrukcji i jednocześnie dostarczyć dużo rozrywki.

Ta produkcja dostarcza niesamowitej zabawy. Choreografia walk jest tu po prostu zapierająca dech w piersiach. Bardzo podobało mi się, jak często świat kręci się wokół Wicka i jego przeciwników. W jednej sekwencji, która byłaby najlepsza w prawie każdym innym niedawnym filmie akcji (ale tutaj jest trzecia lub czwarta), Wick musi stawić czoła umalowanemu Scottowi Adkinsowi i jego armii pechowych idiotów w zatłoczonym nocnym klubie. Tancerze ledwo to zauważają. Czasami muszą się trochę rozsunąć, żeby ich przepuścić, ale nie zatrzymują się i nie gapią. Kiedy woda wlewa się do klubu, skomplikowane tańce tworzą niezwykle pomysłowe tło. Później, w jednej z moich ulubionych scen akcji wszechczasów, Wick i jego przeciwnicy walczą na rondzie wokół Łuku Triumfalnego. Samochody nie zatrzymują się, a w rzeczywistości wydaje się, że przyspieszają. Kiedy w tym filmie na ulicach rozlegają się strzały, nikt nie otwiera okna, żeby zobaczyć, co się dzieje. Świat poza Wickiem i mitologią tego świata sprawia wrażenie, jakby nie był w stanie zobaczyć legendarnego zabójcy i około stu osób, które ostatecznie zostają zabite. To fascynujący i imponujący wizualnie wybór.

Jedyną, niewielką wadą zbroi Wicka jest tutaj odrobina pobłażania sobie narracyjnie. W kilku scenach, szczególnie na początku, bitwy trwają nieco za długo i są nieco bardziej rozciągnięte niż powinny być. Być może bardziej skondensowana wersja tego filmu byłaby bardziej odpowiednia, ale dla fanów to nie ma znaczenia.

Wiele zostało powiedziane na temat tego, co przyciąga ludzi do kin w post-pandemicznym świecie pełnym transmisji strumieniowych, a ten film z pewnością powinien być oglądany z tłumem wiwatujących i podekscytowanych widzów. Ma w sobie tę zaraźliwą energię, którą kochamy w filmach akcji — cały pokój pełen ludzi zachwyconych pomysłowością i intensywnością tego, co dzieje się przed ich oczami. John Wick ciężko o to walczył.

Ta recenzja została napisana po północnoamerykańskiej premierze na Festiwalu Filmowym SXSW w 2023 roku. John Wick: Chapter 4 miał swoją premierę 24 marca.

Podobne artykuły:

Kategoria
×